Tekst Rozmowa
liczący 1653 znaków był czytany 40 razy
Strona Alana Bita
Rozmowa
Jedyna z pokolenia dziadków rozmawia z moją mamą:
– A powiedzcie mi, mamo, gdzie bym tu najlepiej mogła z dzieckiem pójść? – zapytała Małgosia.
– A ustawże sobie wózek na podwórku, pod lipą. Tam mu ptaszki będą ćwierkały i trochę cienia będzie – poradziła teściowa.
Małgosia z pomocą Walerka zniosła wózek do sieni i wyjechała nim na podwórko, a potem wprost pod gałęzie rozłożystej lipy po lewej stronie. Wróciła do pokoju i wzięła książkę, a z sieni niewielki stołeczek. Usiadła obok wózka i zagłębiła się w lekturze.
– A co ty tam czytasz, kochana? – podeszła zainteresowana teściowa.
Małgosia pokazała okładkę i powiedziała:
– To poradnik doktora Jonschera, jak się dzieckiem opiekować.
– A na co ci to? Matka ci wszystkiego nie powiedziała?
– Mama umarła w trzydziestym piątym, przed wojną. Ale moja macocha Małgorzata wiele mnie nauczyła.
– No tak. Toż słyszałam o twojej mamie. Współczuję. No i co? Tej wiedzy ci nie wystarczy?
– Bo wie mama, teraz są nowe metody, specjaliści, a ja chcę, żeby dziecku było jak najlepiej .
– My tu, na wsi tak się nie certolimy z przychówkiem. Co trzeba zrobić przy dziecku, to od wieków wiadomo. A zaczniesz się certolić, to i czasu dużo zużyjesz, robotę przy gospodarstwie zaniedbasz i chuchro jakieś, nie daj Bóg, wychowasz. – Starsza pani miała już skrystalizowane poglądy.
– Ale ja wolę jakoś się zabezpieczyć. Ciągle tak wiele małych dzieci umiera – zasmuciła się Małgosia.
– I tak mniej niż drzewiej bywało. Ale ja tam nic ci nie mówię, zrobisz, jak uważasz.