Przez żołądek do serca

przez żołądek do serca

Stancja

Znawcy mówią, że korzyści ze studiowania to nie tylko zdobycie wiedzy przedmiotowej, ale też całokształt życiowego rozwoju człowieka. Myślę, że tak jest zwłaszcza kiedy studiuje się w innym mieście i musi samemu dbać o zakwaterowanie i zaopatrzenie. A poza tym trzeba też znaleźć kogoś do serca. Dla mnie już szukanie pierwszej stancji było wyzwaniem, ale wreszcie znalazłem czteropokojowe mieszkanie w starej kamienicy z wolnym miejscem w pokoju męskim. Mieszkało w nim już trzech studentów i trzy studentki. Podobał mi się ten koedukacyjny charakter mieszkania. Oprowadzał mnie po nim niewiele starszy od nas właściciel:

– Proszę zobaczyć jaka ta kuchnia jest duża. Tu nie tylko można przygotować posiłek, zjeść, ale też pogadać ze współlokatorami i pooglądać telewizję – zachwalał.

– A gdzie jest łazienka? – dopytywałem.

– Dwa prysznice mają wejście wprost z kuchni, to przerobione spiżarnie. A duże umywalnie są w każdej z ubikacji dostępnych z korytarza – objaśniał właściciel.

Przeszliśmy do korytarza, gdzie najpierw zobaczyłem umywalnie, a potem właściciel otworzył jeden z pokoi.

– A to jest twój pokój i miejsce – pokazał na łóżko i biurko pod lewą ścianą.

– Proszę zobaczyć jaki ten pokój duży – mówił z dumą.

Byłem już przekonany do tego lokum i szybko dopełniłem formalności z właścicielem.

Zaraz potem rozpakowałem się w pokoju, do którego przyszedł mój współlokator.

– Witam nowego lokatora. Jestem Jan.

Diana

Zaraz też usłyszałem krótką charakterystykę społeczności w jakiej się znalazłem.

– Wszyscy mieszkają w pokojach dwuosobowych za wyjątkiem Diany, która zajmuje tę jedynkę przy wejściu.

– To ta dziewczyna może przyjmować gości bez ograniczeń – zażartowałem.

– Oj to nie znasz Diany. Nawet jej chłopak wchodzi do jej pokoju rzadko i na krótko.

Wkrótce poznałem Dianę i jej zachowanie zdawało się potwierdzać opinię o traktowaniu wszystkich na dystans. Przyznam, że zaintrygowała mnie ta Diana i chciałem ją lepiej poznać, niebawem nadarzyła się sposobność.

Okazało się, że bardzo dobrze trafiłem ze swoim kierunkiem studiów, gdyż nie miałem żadnych trudności w zdobywaniu kolejnych zaliczeń. Było więc trochę wolnego czasu i tuż przed świętami przeznaczyłem go na pieczenie piernika. Nie zapomnę miny Diany kiedy wychodząc spod prysznica szczelnie opatulona porannikiem w jej nozdrza trafił zapach świeżego wypieku. Jednak ciasto jeszcze nie wystygło i nie było pokrojone, więc nie mogłem jej poczęstować.

– Weź proszę. Poczęstuj się! – mówiłem z lekkim drżeniem głosu, kiedy po pół godzinie przyniosłem kilka kawałków swego dzieła na talerzyku do jej pokoju.

– Ach dziękuję. Wejdź. Czemu się tak trudzisz? – dziewczyna podniosła na mnie zdziwione, a zarazem pełne wdzięczności oczy.

– Największa przyjemność z pieczenia to możliwość poczęstowania głodnego – śmiałem się szeroko.

– Siadaj proszę. Jesteś tu nowy i w ogóle cię nie znam.

Poczułem się zaszczycony tym zaproszeniem, ale wcale mnie to nie onieśmieliło.

– Skąd przyjechałeś?

– Z samych Mazur. Taka mała miejscowość za Olsztynem.

– Znasz tu kogoś?

– Zupełnie nikogo. Z wszystkim sam muszę sobie radzić, ale już się oswajam. A ty od dawna tu jesteś?

– Też niedawno, ale mam tu wielu znajomych i świetnie się czuję.

Jej chłopak

I rozmowa potoczyła się wartko dalej. Diana w moich oczach zyskała miano osoby nadzwyczaj miłej i otwartej. Kiedy się rozstawaliśmy miałem poczucie niedosytu kontaktu z Dianą. Przy wychodzeniu z pokoju Diany minąłem się z jej chłopakiem. Następnego dnia wracałem późno i wchodząc do bramy kamienicy znowu natknąłem się na chłopaka Diany. Tym razem przeszył mnie zimnym spojrzeniem i zaczepił:

– Czy mógłbym do ciebie mieć prośbę?

– Słucham.

– Daj sobie spokój z Dianą. Ona nie jest dla ciebie.

Zbaraniałem. Czyżby on sobie myślał, że staram się o względy Diany? Albo wywnioskował to z rozmowy z Dianą? A to ciekawe.

– Nie zwykłem słuchać rad przypadkowych przechodniów w sprawie doboru moich znajomych – odpowiedziałem.

Chłopak Diany coś odburknął groźnie i poszedł w swoją stronę.

Sylwester

Tak jak wszyscy wyjeżdżałem na święta, ale musiałem powrócić jeszcze przed Sylwestrem. W mieszkaniu zastałem tylko Dianę. Powitała mnie zachmurzona, więc nie zawracałem jej głowy swoimi sprawami. Po południu jednak zajrzała do mnie i zagadała niespodziewanie:

– Planowałam Sylwestra z chłopakiem, ale on się rozchorował na grypę jelitową, więc spędzę go przed telewizorem w kuchni. Nie będę ci przeszkadzała?

– Ależ skąd! Mnie jakoś też nie wyszło, więc jeśli można to ci potowarzyszę.

– Będzie mi miło. Zatem do jutrzejszego wieczora – pożegnała się wychodząc.

Z samego rana energicznie wziąłem się za przygotowania odwiedzając sklepy spożywcze. Po południu w kuchni rozchodziły się rozmaite zapachy. Diany nie było, więc mogłem spokojnie zajmować się kuchnią. Kiedy przyszła wieczorem ze zdziwieniem zareagowała na uroczyście zastawiony stół:

– A co to?

– Pomyślałem, że należy nam się jakieś smakowite pożegnanie Starego Roku i powitanie Nowego.

– Co za niespodzianka! Ale dlaczego się tak trudziłeś?

– Bo to lubię i lubię patrzeć jak kogoś to też cieszy.

Najpierw mieliśmy więc pieczonego indyka z owocami, a później cały długi wieczór objadaliśmy się mufinkami, które wcześniej upiekłem. Byliśmy tak zajęci sobą, że niewiele pamiętam z programu telewizyjnego. Około północy, zaraz po toaście poprosiłem Dianę do tańca i tak bez wielkiej sali też mieliśmy namiastkę tej Sylwestrowej Nocy.

Starcie

Kilka dni później chłopak Diany czekał na mnie pod kamienicą. Jego mina nie wróżyła niczego dobrego, a ton głosu zdradzał podenerwowanie:

– Prosiłem cię grzecznie kilka dni temu. A ty nie posłuchałeś. Chodźmy gdzieś na ubocze.

Sytuacja była jasna. Wskazałem mu dziurę w płocie prowadzącą na plac po spalonym tartaku. Zaatakował pierwszy, ale udało mi się zrobić unik. Jednak kolejny cios trafił mnie w żołądek. Też mi się udało wymierzyć mu kilka solidnych ciosów jednak ogólnie przebieg walki był remisowy. Obydwaj wyszliśmy z niej posiniaczeni i podrapani.

Kiedy wróciłem na stancję nie udało mi się uniknąć spotkania z Dianą:

– Co się tobie stało?

Mruknąłem coś o podchmielonych wyrostkach, ale musiałem się poddać zabiegowi opatrywania ran. Diana zajęła się mną tak troskliwie, że w pewnym momencie byłem wdzięczny losowi, który doprowadził do tych ran. W jej pokoju spędziłem znacznie więcej czasu niż kiedykolwiek.

Dwa dni później przyrządzałem sobie tosty z jajkiem po żydowsku, kiedy Diana weszła do kuchni i raczej stwierdziła niż zapytała:

– To mój „były” cię pobił.

Dopiero po chwili zastanowiło mnie, że powiedziała o nim „były”. Tymczasem Diana stwierdziła:

– Pyszne śniadanie.

Deal

– Jeśli spełnisz moją prośbę to cię poczęstuję – tym razem postanowiłem nie być bezinteresownym.

– A co to za prośba? – Diana była jednak ciekawa.

– Umówisz się ze mną do kina – skończyłem niepewnie.

Diana już bez pytania wzięła tosta prosto do ust.

– To może jutro? Masz wolny wieczór?

Kiwnęła tylko potakująco głową i pokazała na palcach szóstkę.

Kiedy po kinie wracaliśmy do siebie na stancję Diana otwierając drzwi przyłożyła palec do ust i wskazała mi drzwi do swego pokoju.

Wczesnym rankiem wymknąłem się z jej pokoju i po porannej toalecie wziąłem za przyrządzanie śniadania. Tym razem z bogato doprawianym omletem po cichu wśliznąłem się do pokoju Diany i postawiłem na stoliku tuż przy jej głowie. Diana po chwili obudziła się i spoglądając na mnie z uśmiechem wdzięczności zabrała się za konsumpcję.

Znajomość z Dianą dalej się rozwija, a ja nadal lubię sprawiać jej drobne prezenty kulinarne, które cieszą nas obydwoje.

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. MPU pisze:

    Gotowanie – wspólne, albo po prostu dla kogoś – potrafi bardzo łączyć ludzi 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *