Przez żołądek do serca
![](https://img.andrzeju.pl/2024/04/kuch-940x500-1.png)
Stancja
Znawcy mówią, że korzyści ze studiowania to nie tylko zdobycie wiedzy przedmiotowej, ale też całokształt życiowego rozwoju człowieka. Myślę, że tak jest zwłaszcza kiedy studiuje się w innym mieście i musi samemu dbać o zakwaterowanie i zaopatrzenie. A poza tym trzeba też znaleźć kogoś do serca. Dla mnie już szukanie pierwszej stancji było wyzwaniem, ale wreszcie znalazłem czteropokojowe mieszkanie w starej kamienicy z wolnym miejscem w pokoju męskim. Mieszkało w nim już trzech studentów i trzy studentki. Podobał mi się ten koedukacyjny charakter mieszkania. Oprowadzał mnie po nim niewiele starszy od nas właściciel:
– Proszę zobaczyć jaka ta kuchnia jest duża. Tu nie tylko można przygotować posiłek, zjeść, ale też pogadać ze współlokatorami i pooglądać telewizję – zachwalał.
– A gdzie jest łazienka? – dopytywałem.
– Dwa prysznice mają wejście wprost z kuchni, to przerobione spiżarnie. A duże umywalnie są w każdej z ubikacji dostępnych z korytarza – objaśniał właściciel.
Przeszliśmy do korytarza, gdzie najpierw zobaczyłem umywalnie, a potem właściciel otworzył jeden z pokoi.
– A to jest twój pokój i miejsce – pokazał na łóżko i biurko pod lewą ścianą.
– Proszę zobaczyć jaki ten pokój duży – mówił z dumą.
Byłem już przekonany do tego lokum i szybko dopełniłem formalności z właścicielem.
Zaraz potem rozpakowałem się w pokoju, do którego przyszedł mój współlokator.
– Witam nowego lokatora. Jestem Jan.
Diana
Zaraz też usłyszałem krótką charakterystykę społeczności w jakiej się znalazłem.
– Wszyscy mieszkają w pokojach dwuosobowych za wyjątkiem Diany, która zajmuje tę jedynkę przy wejściu.
– To ta dziewczyna może przyjmować gości bez ograniczeń – zażartowałem.
– Oj to nie znasz Diany. Nawet jej chłopak wchodzi do jej pokoju rzadko i na krótko.
Wkrótce poznałem Dianę i jej zachowanie zdawało się potwierdzać opinię o traktowaniu wszystkich na dystans. Przyznam, że zaintrygowała mnie ta Diana i chciałem ją lepiej poznać, niebawem nadarzyła się sposobność.
Okazało się, że bardzo dobrze trafiłem ze swoim kierunkiem studiów, gdyż nie miałem żadnych trudności w zdobywaniu kolejnych zaliczeń. Było więc trochę wolnego czasu i tuż przed świętami przeznaczyłem go na pieczenie piernika. Nie zapomnę miny Diany kiedy wychodząc spod prysznica szczelnie opatulona porannikiem w jej nozdrza trafił zapach świeżego wypieku. Jednak ciasto jeszcze nie wystygło i nie było pokrojone, więc nie mogłem jej poczęstować.
– Weź proszę. Poczęstuj się! – mówiłem z lekkim drżeniem głosu, kiedy po pół godzinie przyniosłem kilka kawałków swego dzieła na talerzyku do jej pokoju.
– Ach dziękuję. Wejdź. Czemu się tak trudzisz? – dziewczyna podniosła na mnie zdziwione, a zarazem pełne wdzięczności oczy.
– Największa przyjemność z pieczenia to możliwość poczęstowania głodnego – śmiałem się szeroko.
– Siadaj proszę. Jesteś tu nowy i w ogóle cię nie znam.
Poczułem się zaszczycony tym zaproszeniem, ale wcale mnie to nie onieśmieliło.
– Skąd przyjechałeś?
– Z samych Mazur. Taka mała miejscowość za Olsztynem.
– Znasz tu kogoś?
– Zupełnie nikogo. Z wszystkim sam muszę sobie radzić, ale już się oswajam. A ty od dawna tu jesteś?
– Też niedawno, ale mam tu wielu znajomych i świetnie się czuję.
Jej chłopak
I rozmowa potoczyła się wartko dalej. Diana w moich oczach zyskała miano osoby nadzwyczaj miłej i otwartej. Kiedy się rozstawaliśmy miałem poczucie niedosytu kontaktu z Dianą. Przy wychodzeniu z pokoju Diany minąłem się z jej chłopakiem. Następnego dnia wracałem późno i wchodząc do bramy kamienicy znowu natknąłem się na chłopaka Diany. Tym razem przeszył mnie zimnym spojrzeniem i zaczepił:
– Czy mógłbym do ciebie mieć prośbę?
– Słucham.
– Daj sobie spokój z Dianą. Ona nie jest dla ciebie.
Zbaraniałem. Czyżby on sobie myślał, że staram się o względy Diany? Albo wywnioskował to z rozmowy z Dianą? A to ciekawe.
– Nie zwykłem słuchać rad przypadkowych przechodniów w sprawie doboru moich znajomych – odpowiedziałem.
Chłopak Diany coś odburknął groźnie i poszedł w swoją stronę.
Sylwester
Tak jak wszyscy wyjeżdżałem na święta, ale musiałem powrócić jeszcze przed Sylwestrem. W mieszkaniu zastałem tylko Dianę. Powitała mnie zachmurzona, więc nie zawracałem jej głowy swoimi sprawami. Po południu jednak zajrzała do mnie i zagadała niespodziewanie:
– Planowałam Sylwestra z chłopakiem, ale on się rozchorował na grypę jelitową, więc spędzę go przed telewizorem w kuchni. Nie będę ci przeszkadzała?
– Ależ skąd! Mnie jakoś też nie wyszło, więc jeśli można to ci potowarzyszę.
– Będzie mi miło. Zatem do jutrzejszego wieczora – pożegnała się wychodząc.
Z samego rana energicznie wziąłem się za przygotowania odwiedzając sklepy spożywcze. Po południu w kuchni rozchodziły się rozmaite zapachy. Diany nie było, więc mogłem spokojnie zajmować się kuchnią. Kiedy przyszła wieczorem ze zdziwieniem zareagowała na uroczyście zastawiony stół:
– A co to?
– Pomyślałem, że należy nam się jakieś smakowite pożegnanie Starego Roku i powitanie Nowego.
– Co za niespodzianka! Ale dlaczego się tak trudziłeś?
– Bo to lubię i lubię patrzeć jak kogoś to też cieszy.
Najpierw mieliśmy więc pieczonego indyka z owocami, a później cały długi wieczór objadaliśmy się mufinkami, które wcześniej upiekłem. Byliśmy tak zajęci sobą, że niewiele pamiętam z programu telewizyjnego. Około północy, zaraz po toaście poprosiłem Dianę do tańca i tak bez wielkiej sali też mieliśmy namiastkę tej Sylwestrowej Nocy.
Starcie
Kilka dni później chłopak Diany czekał na mnie pod kamienicą. Jego mina nie wróżyła niczego dobrego, a ton głosu zdradzał podenerwowanie:
– Prosiłem cię grzecznie kilka dni temu. A ty nie posłuchałeś. Chodźmy gdzieś na ubocze.
Sytuacja była jasna. Wskazałem mu dziurę w płocie prowadzącą na plac po spalonym tartaku. Zaatakował pierwszy, ale udało mi się zrobić unik. Jednak kolejny cios trafił mnie w żołądek. Też mi się udało wymierzyć mu kilka solidnych ciosów jednak ogólnie przebieg walki był remisowy. Obydwaj wyszliśmy z niej posiniaczeni i podrapani.
Kiedy wróciłem na stancję nie udało mi się uniknąć spotkania z Dianą:
– Co się tobie stało?
Mruknąłem coś o podchmielonych wyrostkach, ale musiałem się poddać zabiegowi opatrywania ran. Diana zajęła się mną tak troskliwie, że w pewnym momencie byłem wdzięczny losowi, który doprowadził do tych ran. W jej pokoju spędziłem znacznie więcej czasu niż kiedykolwiek.
Dwa dni później przyrządzałem sobie tosty z jajkiem po żydowsku, kiedy Diana weszła do kuchni i raczej stwierdziła niż zapytała:
– To mój „były” cię pobił.
Dopiero po chwili zastanowiło mnie, że powiedziała o nim „były”. Tymczasem Diana stwierdziła:
– Pyszne śniadanie.
Deal
– Jeśli spełnisz moją prośbę to cię poczęstuję – tym razem postanowiłem nie być bezinteresownym.
– A co to za prośba? – Diana była jednak ciekawa.
– Umówisz się ze mną do kina – skończyłem niepewnie.
Diana już bez pytania wzięła tosta prosto do ust.
– To może jutro? Masz wolny wieczór?
Kiwnęła tylko potakująco głową i pokazała na palcach szóstkę.
Kiedy po kinie wracaliśmy do siebie na stancję Diana otwierając drzwi przyłożyła palec do ust i wskazała mi drzwi do swego pokoju.
Wczesnym rankiem wymknąłem się z jej pokoju i po porannej toalecie wziąłem za przyrządzanie śniadania. Tym razem z bogato doprawianym omletem po cichu wśliznąłem się do pokoju Diany i postawiłem na stoliku tuż przy jej głowie. Diana po chwili obudziła się i spoglądając na mnie z uśmiechem wdzięczności zabrała się za konsumpcję.
Znajomość z Dianą dalej się rozwija, a ja nadal lubię sprawiać jej drobne prezenty kulinarne, które cieszą nas obydwoje.
Gotowanie – wspólne, albo po prostu dla kogoś – potrafi bardzo łączyć ludzi 🙂
I pewnie mówisz to z autopsji, a ja tylko próbowałem wczuć się w skórę syna, który często nam robi kulinarne niespodzianki.