Powrót z przyszłościowej delegacji na bliskim nam Księżycu

Hotel w kosmosie

   – Już wyjeżdżasz? Ale wrócisz tu kiedyś?    – Skośnooka piękność wpatrywała się we mnie uważnie.
      – Małe szanse, Misaki. Mamy krótkie, jednorazowe turnusy    – nie tak jak wy. Ale zapraszam do Polski, chociaż Tokio też mogę odwiedzić.
      – Więc, bądźmy w kontakcie – Misaki uśmiechnęła się do mnie.
      – Nie zapomnę cię – Objąłem ją na pożegnanie.
   To była już ostatnia żegnana osoba. Przeszedłem przez wąski tunel do wnętrza pojazdu. Walizkę przymocowałem do ściany i podobnie jak współpasażerowie zająłem miejsce w fotelu przypinając się pasami. Kilka minut później wystartowaliśmy. Przez iluminatory było widać tylko czerń za oknem. Kiedy umilkły silniki usłyszałem pytanie pasażera obok:
      – Podobno jutro wybieracie prezydenta?
      – Tak, właśnie mi pan przypomniał.
      – Jak pan myśli, kto nim zostanie?
      – Wiem tylko, że raczej nie mój kandydat.
   Tak rozmawiając, skracaliśmy sobie czas, jakiego potrzebował nasz statek by dogonić satelitę i zacumować przy nim. Wkrótce tak się stało i już w stanie nieważkości przemieszczaliśmy się tunelem do stacji kosmicznej. Część czekających tam ruszyła do naszego promu by zająć nasze miejsca w stacji badawczej. Reszta czekała na prom do kopalni. Jeden z nich zagadnął mnie przyjaźnie:
      – O, pan Polak. A ja dopiero co wróciłem z letniej olimpiady w Warszawie. Jestem zauroczony waszym krajem i ludźmi.
      – To bardzo mi miło, chociaż mnie tam nie było, ale na pewno amerykańscy sportowcy radzili sobie tak świetnie, jak zawsze.
      Tymczasem zacumował kolejny prom i Amerykanin nas pożegnał. A kilkadziesiąt minut później przybił statek do przewiezienia nas na Ziemię. Był wygodniejszy do dłuższych podroży, bo wytwarzał sztuczną grawitację obracając swoim kadłubem w kształcie obwarzanka. Znowu ktoś mnie zaczepił:
      – Pan ze stacji badawczej to pewnie astronom?
      – Jestem tylko informatykiem. Piszę programy poszukujące śladów obcej inteligencji w sygnałach z kosmosu    – odpowiedziałem.
      – Ciekawe zajęcie. Na pewno kiedyś pan coś znajdzie i stanie się sławny.
   Po bez mała dobie zacumowaliśmy do satelity Ziemi, gdzie czekała nas przesiadka do ziemskiego promu kosmicznego. Wylądowaliśmy na kosmodromie pod Paryżem, skąd złapałem hiperkolej na zaledwie dwugodzinną podróż do Polski. W pociągu wprost w moich myślach pojawiło się przypomnienie o dzisiejszym głosowaniu na prezydenta. To tak zwany szósty zmysł, który działa również w drugą stronę i tak zagłosowałem.
   Na dworcu czekała na mnie cała rodzina.
      – Nie czujesz się tata za ciężki ? – spytała córeczka.
      – Nie. Uskrzydla mnie twój widok , Oleńko – zaśmiałem się z niej.
      – A kiedy wszyscy polecimy na Księżyc?    –  dociekał z kolei syn.
      – Kamilu!, Przecież dopiero rok temu byliśmy na stacji orbitalnej. Może trzeba trochę poczekać na kolejną atrakcję? Na pewno nikt z twoich kolegów jeszcze tam nie był – wypaliłem to ostatnie bez zastanowienia i doczekałem się kary:
      – Nieprawda, bo Natalia i Marek już tam byli. Zwiedzali kopalnię i mieli kilka wycieczek w skafandrach – Kamil z wyraźną satysfakcją, że załapał mnie na nieznajomości realiów.
      – No tak, ale ich rodzice tam stale pracują w kopalni – wtrąciła żona.
      – A my pomyślimy, bo powinny stanieć bilety i ceny księżycowych hoteli – podsumowałem ugodowo.
      – To ja zamawiam taksówkę – żona Nuta stanęła ze skupionym wyrazem twarzy koncentrując się nad realizacją tego swoim szóstym zmysłem.
   Po chwili przyjechał pojazd rozsuwając przed nami swoje dwuskrzydłowe drzwi. Rozsiedliśmy się w nim na trzyosobowych kanapach naprzeciw siebie. Drzwi zamyknęły się i automatyczny kierowca poprowadził nas ulicami miasta.
      – Czy wiesz tato, że straciłeś właśnie swoje prawo jazdy? A ja nadal mogę jeździć motocyklem – Kamil powiedział to tonem, w którym trudno nie doszukać się skrywanej satysfakcji.
      – Jak to?    – spojrzałem pytająco na Nutę.
      – Niestety. Właśnie sejm uchwalił ustawę zakazującą prowadzenia samochodów przez ludzi. Cały ruch samochodowy ma być automatyczny – bezlitośnie pozbawiono mnie ostatnich złudzeń.
      – A co z motocyklami? Przecież on nam kiedyś się zabije – po raz któryś z rzędu wykazałem dezaprobatę dla hobby Kamila.
      – Też nad tym ubolewam, ale mimo wielu głosów na razie tylko zaostrzono wymogi sprawnościowe i nienagannego poruszania się po drogach. Posłowie bali się protestów sfrustrowanych kierowców, które i tak mają miejsce, ale uważają, że prawa jazdy na motocykl to wentyl bezpieczeństwa przy mniejszym zagrożeniu dla innych uczestników ruchu.
   Westchnąłem tylko spoglądając w górę na nowy wzór graficzny zdobiący fronton naszego najnowszego centrum handlowego wyłożonego e-atramentem.
      – Zmienili zaraz po twoim wyjeździe, ale zapowiadają, że już niedługo zmiany będą częstsze, bo chcą zaprezentować wszystkie ciekawe prace jakie spłynęły na konkurs plastyczny z całego świata    – widząc moje zainteresowanie objaśniła córka.
      – Oleńki pracę też pokażą. A przy okazji chcielibyśmy ci z Oleńką podziękować za nową drukarkę 3D. Może zauważyłeś , że mamy nowe sukienki – Nuta pocałowała mnie w policzek.
      – No tak. Takich wzorów nie dałoby się zrobić na naszej starej. Kupiłem ją za dodatek rozłąkowy. Długo nad nimi pracowała?    – spytałem z ciekawości czysto technicznej.
      – Moja wyszła w półtorej godziny, a z sukienką Ewy męczyła się dwie godziny – odpowiedziała żona.
   I wtedy taksówka wjechała bramą do naszego bloku i stanęła. Po chwili poczuliśmy jak ruszyła w górę zatrzymując się już na naszym piętrze. Hall wyłożony e-atramentem znowu wyglądał inaczej. Weszliśmy do mieszkania i odruchowo pomyślałem o telewizorze, który na to zaczął wyświetlać wieczór wyborczy.
      – Proszę państwa. Niespodziewanie, Polak wygrywa wybory na prezydenta Unii Europejskiej.

P.S. Po raz pierwszy opublikowane na eioba.pl 7sierpnia 2012.

Możesz również polubić…

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *