Gra o przyjaźń

Scenariusz sztuki teatralnej "Gra o przyjaźń"

sztuka w czterech aktach

Osoby:

MARTYNA, MAREK, OJCIEC, PATRYK.

AKT I

SCENA 1

Na ścianach wiszą obrazy. Kilka osób ogląda je.  Jeden z chłopców jest wyraźnie urzeczony obrazem z napisem „wyróżnienie”. Kiedy się wreszcie od niego odwraca, zauważa innego chłopaka wpatrującego się w obraz z napisem „1 miejsce”. Podchodzi do oglądającego obraz chłopca i staje obok..

PATRYK    (w jego głosie słychać rozczarowanie)

Coś pięknego, nie? To połączenie barw, ta subtelna kreska! Zasłużone zwycięstwo!.

MAREK

Mnie i tak bardziej podoba się twój obraz.

PATRYK    (gwałtownie się odwraca)

Kpisz sobie ze mnie czy co?

MAREK

Coś ty. Naprawdę tak myślę.

PATRYK

Akurat! Jury jakoś go nie doceniło!

MAREK

Przecież dostałeś wyróżnienie. To nie byle co.

PATRYK (ze złością i rozczarowaniem)

Weź, przestań! Mój obraz jest o wiele gorszy, to widać gołym okiem! Nigdy nie będę tak dobry!      (rzuca ostatnie spojrzenie na obraz nagrodzony 1szym miejscem)        

I Patryk odwraca się, zamierzając odejść.

MAREK

Czekaj! Ja potrzebuję właśnie takich obrazów jak twój!

PATRYK (odwraca się znów)

Chcesz go kupić?

MAREK

W pewnym sensie. No… po prostu potrzebuję kogoś kto tak maluje.

PATRYK (z kpiną)

Oto jestem! I co?

MAREK

Pracuję nad takim jednym projektem z przyjaciółką i… (przerwa). W życiu tego nie dokończymy bez kogoś uzdolnionego plastycznie.

PATRYK (zaintrygowany)

Co to za projekt?

MAREK

Gra komputerowa.

PATRYK

Uważaj, bo ci uwierzę! Do tego chyba trzeba ukończyć studia?

MAREK (z uśmiechem)

A ty skończyłeś studia, zanim zabrałeś się za malowanie? (śmieją się obaj).

Naprawdę opracowałem już kilka gier.

PATRYK

I ja miałbym ci pomóc w tworzeniu kolejnej? Zapomnij! Może i umiem malować, ale animacja to co innego.

MAREK

Ale to proste. Można się nauczyć.

PATRYK

Coś ty, jestem komputerowy tępak. Ledwo odróżniam myszkę od monitora.

MAREK

A ja podobno świetnie tłumaczę. A ty naprawdę masz talent. Jury wcale się nie zna. (uśmiecha się)

PATRYK (śmieje się)

No dobra! To kiedy się widzimy?

Rozbrzmiewa muzyka – widać, jak chłopcy wymieniają się numerami komórek i coś mówią, ale nie słychać słów. Na koniec podają sobie ręce. Patryk odchodzi.

MAREK (wykręca numer)

Martyna? Mogłabyś się na chwilę wyrwać? Jestem w galerii… tak, tej. No nieważne, co robię, powiem ci później. Przyłaź. Czekam na ciebie.

(Światła gasną).

SCENA 2

Marek/Martyna – również w galerii

MAREK

No wreszcie! Myślałem, że się zgubiłaś w czasoprzestrzeni!

MARTYNA (z przekąsem)

Też cię witam serdecznie! Przyszłam najszybciej, jak się dało!

MAREK

Znalazłem plastyka!

MARTYNA (sztywnieje. Z pretensją w głosie).

Jakiego plastyka? Po co?

MAREK

Śpisz, czy co?! Plastyka, który pomoże nam przy grze. Jest trochę oporny, ale może się przekona. Taki Patryk, świetnie maluje, mówię ci! Spójrz, to jego [wskazuje na obraz Patryka]. Dobrze sobie radzi z twarzami i detalami, no nie?

MARTYNA

Fakt, nie jest to złe.

MAREK

No właśnie! Kogoś takiego nam trzeba!

MARTYNA

O nie, Marek! Nie ma mowy! To nie fair! I to bardzo! Już zapomniałeś o Darku?! To jego działka!

MAREK (rozgląda się ucisza ją gestem. Przechodzą na głośny szept)

Ćśśś! To ty chyba zapomniałaś, że Darek leży w śpiączce!

MARTYNA

Pamiętam o tym bardzo dobrze w przeciwieństwie do ciebie! Taki z ciebie przyjaciel?! Ledwo zachorował, już chcesz go kimś zastąpić?!

MAREK

Przecież czas ucieka! Równie dobrze moglibyśmy dać sobie spokój z całym projektem!

MARTYNA

I projekt jest dla ciebie ważniejszy niż przyjaźń?!

MAREK

Ale jak Patryk dołączy, to niczego nie zmieni w naszej przyjaźni, nie rozumiesz?!

MARTYNA (niechętnie, z ociąganiem)

A czy ten cały Patryk zna chociaż odpowiednie narzędzia?

MAREK

Podobno nie.

MARTYNA

Zwariowałeś?! Chcesz pracować z kimś, kto nie zna się na tym? To bez sensu!

MAREK

Jest dobrym plastykiem, a to wystarczy. Poduczymy go trochę i załapie oprogramowanie.

MARTYNA (wzdycha, kręci głową)

Sama nie wiem… A co powie Darek? On tak się cieszył tą grą! A teraz cieszyć się nie może… (wyciera oczy, do których napływają łzy). Bez niego jest tak jakoś dziwnie. Zawsze wszystko robiliśmy w trójkę. Bitowcy, tak na nas wszyscy mówili, pamiętasz?

MAREK

Jak to szło? „Bit do bita gra już bryka”!

MARTYNA

A teraz Darka w tym naszym trio zabrakło i… po prostu nie chcę go zastępować. Już nie lubię tego Patryka! (ze złością)

MAREK

Nie musisz go lubić. Ważne, żeby nam się dobrze pracowało. Przecież Darek chciałby, żebyśmy dokończyli projekt. Sami nie damy rady.

MARTYNA

Zobaczysz, że to nie wypali!

MAREK

Eeee tam! Wypali! Wprowadziłaś już wszystkie dialogi?

MARTYNA

Prawie. Chodźmy do mnie, to ci pokażę, jak to wyszło… [Kierują się w stronę wyjścia] Wiesz, myślałam, w jaki sposób wprowadzić coś takiego, żeby wizerunkowo te postaci z gry były takie jak…

Światła gasną

AKT II

Pokój Marka

SCENA 1

Pokój Marka. Skromny, ciasny. Biurko z lampką, komputer, niewielka kanapa z poduszkami, trzy proste krzesła, może stolik. Marek wprowadza Patryka.

MAREK (pokazuje gestem na pokój).

No to witaj w moim królestwie.

PATRYK

Fajnie tu masz. A co to jest? (pokazując na plakat)

MAREK

Nie poznajesz? To przecież Elvis Presley.

PATRYK

Nie no, to wiem! Tylko technika tego rysunku jest jakaś… hm… Odjechana?

MAREK (zbliża się do ściany z plakatem)

Chodź, zobacz, jak to jest zrobione.

PATRYK

No to są litery, cyfry i jakieś „krzaczki” . Tylko czemu po prostu nie użyto pikseli?

MAREK

Wiesz, bo to wydruk z drukarki z lat siedemdziesiątych. One drukowały bardzo niewiele znaków, a grafiki to już w ogóle. A ten Presley to taka zabawa programistów.

PATRYK

Ale po co to robili?

MAREK

Po prostu dla relaksu. Udowadniali, że komputer można też wykorzystać do tworzenia grafiki, chociaż była bardzo prymitywna.

PATRYK

A skąd masz taki stary plakat?

MAREK (z dumą)

Zdobyłem na aukcji internetowej. Lubię zbierać takie informatyczne starocie. Martyna twierdzi, że jestem fanatykiem.

PATRYK (zerka na zegarek)

Jeszcze jej nie ma.

MAREK

Normalka. Zawsze się spóźnia. Ale nie będziemy tracić czasu (siada przy biurku, a Patryk obok niego). Najpierw pokażę ci grę z umowną grafiką. Pograj sobie chwilę.

PATRYK (gra jakiś czas, a Marek przypatruje się uważnie, potem wstaje i zaczyna chodzić po pokoju)

To jest nawet fajne. Grafika trochę kijowa, ale można się pobawić.

MAREK

Ktoś, kto to zaczął, nie mógł tego dokończyć. I teraz twoja w tym głowa, żeby grafika była lepsza. (po chwili). A teraz słuchaj. W tej grze gracz wciela się w jedną z osób z grupy przyjaciół. Jego zadaniem jest wspieranie ich tak by wspólnie zwyciężyli w walce z kosmiczną inwazją.

PATRYK

To nie mam sam walczyć, tylko troszczyć się o przyjaciół?

MAREK

W tej grze to nawet ważniejsze niż własne osiągnięcia. W wersji sieciowej twoi przyjaciele to inni gracze tej samej grupy. Zresztą wszystko zobaczysz, jak ci prześlę scenariusz gry, musisz mi tylko zostawić maila.

PATRYK

Ok.

MAREK

A teraz szkicowanie postaci. No dalej, zaproponuj coś!

PATRYK

Tylko, że ja nie wiem jak się zabrać za narysowanie tego w trzech wymiarach.

MAREK

To jest dosyć proste. Wiesz jak się tworzy modele do sklejania z kartonu?

PATRYK

No jasne! Co to za filozofia, wyciąć siatkę, zagiąć i skleić!

MAREK

Tu jest podobnie. Wszystko rysujesz na płaskim i przekazujesz komputerowi, jak ma „posklejać” ten obraz graficzny w trzech wymiarach.

PATRYK

Łatwo powiedzieć.

MAREK (pochodzi do modelu postaci z drutu)

Zobacz. Dla każdego modelu przygotowujesz taką siatkę opisującą kształt jego powierzchni Po prostu skrajne punkty w przestrzeni.

PATRYK

No powiedzmy, że by mi się to udało.

Marek sięga po płachtę kolorowego papieru i narzuca ją na postać przyciskając, tak że papier napina się na drutach.

 

MAREK

Widzisz? Gdy dokładnie pokolorujesz płaski rysunek to można go nałożyć na trójwymiarowy szkielet i już masz gotowy model.

PATRYK

Ok, skumałem.

MAREK

Teraz tylko trzeba znaleźć odpowiedni program do projektowania trójwymiarowego, ale to może później, bo…

MARTYNA (wchodzi. Chłopcy odwracają się)

Hej!

PATRYK

Ahoj!

MAREK

Ile to tym razem? Trzydzieści minut (do Patryka). Mówiłem, że ona zawsze każe na siebie czekać!

MARTYNA

Nie marudź, ważne, że jestem.

MAREK

No to poznajcie się. To Martyna, która tworzy scenariusze i dialogi do naszej gry, a to Patryk, który pięknie maluje.

PATRYK

Gdybym wiedział, że jesteś taka ładniutka, to bym się nie wahał (odwraca wzrok, speszony).

MARTYNA

Mam nadzieję, że malowanie wychodzi ci lepiej niż podryw.

MAREK

Skoro już jesteśmy razem to chciałem wam powiedzieć, że znalazłem taki konkurs „YoungGames”, który jest dla takich jak my nieletnich amatorów tworzących gry.

PATRYK

To co. Chcesz startować?

MAREK

Właśnie! To nas powinno zmotywować.

MARTYNA

Dobry pomysł. Ja się zgadzam.

PATRYK

Tylko czy damy radę skończyć? Parę miesięcy to chyba nie za długo przy robieniu takiej gry?

MARTYNA

Skądś ty się urwał? W takich konkursach wysyła się bardzo dokładne opisy projektu, a grę prezentuje się dopiero w finale.

MAREK

Chyba damy radę. No to do pracy, chojracy!

PATRYK

Co takiego?

MAREK

Eeee… nic… to takie powiedzenie… jednego naszego znajomego. W każdym razie, do roboty!

PATRYK (mruga do Martyny)

Pora się zmierzyć z tym potworem (wskazuje głową na komputer).

MARTYNA

Ja z takim „potworem” mogłabym się mierzyć całymi godzinami, ale skoro ty się boisz…

PATRYK

Naprawdę ze mnie komputerowa noga. Nawet jak ja jestem „na tak”, to te maszyny są bardzo na „nie”.

MAREK (siadają na krzesłach)

No to musimy cię zaprzyjaźnić z komputerem!

MARTYNA (do Marka z przekąsem)

Ależ ty szafujesz słowem „przyjaźń”.

Marek przygląda się Martynie w milczeniu.

PATRYK

To na czym skończyliśmy?

Światła gasną.

SCENA 2

Martyna sama na kanapie w pokoju Marka. Marek wchodzi do pokoju.

MARTYNA

Nareszcie poszedł!

MAREK

E, nie bądź taka! Świetnie rysuje, przecież sama widziałaś!

MARTYNA

Ale co to za palant! Te jego głupie odzywki. Rzygać mi się chciało! Jak to on powiedział? „Pora się zmierzyć z tym potworem” (przedrzeźnia Patryka). I ten żałosny flirt, no nie mogę!

MAREK

Ale przynajmniej odwaliliśmy kawał dobrej roboty!  Dokończyliśmy wprowadzać skrypty z dialogami obrony przed atakiem kosmicznych dronów. No i przede wszystkim poprawiłem błąd pogarszający celność strzelecką. Patryk mnie na to naprowadził.

MARTYNA

No ok, ok! Ale cały czas brakowało mi Darka.

                        MAREK (wzrusza ramionami)

Mnie też go brakuje.

MARTYNA

Pamiętasz, ile godzin spędzaliśmy razem? Wymyślanie kolejnych gier, Przeglądanie tych rysunków Darka, które nam szkicował na zawołanie. I testowanie ich na naszych pecetach.

MAREK

Fajnie wtedy było. To chyba Darek miał największy zapał do wszystkiego z całej naszej trójki. „Do pracy, chojracy!” (śmieją się. Potem zapada ciężkie milczenie).

MARTYNA

Ktoś taki nie powinien zapaść w śpiączkę, co? Nie wiem, czemu myślałam, że to się zdarza tylko dorosłym. Głupia jestem, co?

MAREK

Cóż, twoja naiwność czasem poraża…

MARTYNA (rzuca w niego małą, ozdobną poduszką. Marek się uchyla)

Ty bubku! Miałeś zaprzeczyć!

MAREK (pokazuje jej język)

Kup sobie okulary!

MARTYNA

Dobra, muszę lecieć.

MAREK

Puść mi sygnał, jak wrócisz. A następnym razem się nie spóźnij!

MARTYNA

Masz jak w banku, że się spóźnię! Ten cały Patryk działa na mnie jak płachta na byka!

MAREK

Przyjdź wcześniej to pobędziemy trochę sami.

MARTYNA

Ok. No to do czwartku! I nie zaprogramuj się na śmierć!

Wychodzi. Marek siada przy komputerze i pisze coś na klawiaturze. Światła gasną.

SCENA 2

 Pokój Marka. Marek i Martyna przed komputerem. Obok miska chipsów.

MAREK

Turing nie stworzył swego modelu komputera żeby na nim liczyć.

MARTYNA

To po kiego czorta?

MAREK

Zamierzał pokazać to, czego komputer nie potrafi policzyć.

MARTYNA

To po co wymyślił taki słaby komputer?

MAREK

Bo to cecha każdej maszyny liczącej. I on to udowodnił matematycznie. A później…

 

Wchodzi Patryk

PATRYK (entuzjastycznie)

Ahoj!

MARTYNA (zbyt przesadnie)

Ahoj!

MAREK

No, cześć! Gotowy na ciężką harówkę przy potworze?

MARTYNA

Pffff!

PATRYK

Doszkoliłem się z komputerów!  Choć nie obyło się bez problemów. Raz nawet cały obraz odwrócił mi się do góry! A musiałem coś przeczytać i dostałem skrętu szyi (wykręca szyję i robi głupią minę. Martyna chichocze, Marek się uśmiecha).

MARTYNA

Wcisnąłeś pewnie po parę klawiszy na raz! Zupełnie jak mój kot, kiedy sobie urządza spacery po klawiaturze! (śmieją się)

MAREK

Siadaj!

PATRYK

Jak to było? „Do pracy, kozacy”?

MARTYNA (pochmurnieje)

Nie.

Dzwoni telefon Marka.

MAREK

O, muszę odebrać, sorry. Halo? (wychodzi z pokoju. Patryk siada obok Martyny. Martyna klika na komputerze, nie patrzy na niego).

PATRYK

Wiesz co, Martyna, chyba… muszę cię przeprosić.

MARTYNA (odwraca się w jego stronę).

O! A za co?

PATRYK

Bo to nasze pierwsze spotkanie trochę… no… gadałem takie głupoty.

MARTYNA (macha ręką)

Każdemu się zdarza.

PATRYK

Tak już mam, jak chcę dobrze wypaść. Zawsze coś schrzanię. Tak samo z tym konkursem, Marek ci mówił? Dostałem tylko wyróżnienie. A zachciało mi się pierwszego miejsca (prycha).

MARTYNA (już łagodniej, przyglądając mu się)

Marek twierdzi, że twój obraz był lepszy od tego zwycięskiego. Przecież ładnie malujesz, to widać.

PATRYK

Wiesz, najgorsze jest to, że prawie od zawsze wiedziałem, że chcę malować. A do tej pory za to wszystko tylko marne wyróżnienia. Ja się tak głupio szczyciłem tym. Bo moi koledzy to nie wiedzą jeszcze, co chcą robić. A mnie malowanie od zawsze pasjonowało.

MARTYNA

To zupełnie tak jak ze mną, Markiem i Dar… i komputerami. Mało kto to rozumie tak naprawdę.

PATRYK (smutno)

Ale wy przynajmniej macie siebie. Na pewno nie czujesz się taka samotna…

MARTYNA

Fakt…

Wraca Marek

MAREK

Sorry, że to tyle trwało! Coście zdziałali? (patrzy na monitor) No ładnie! Nic! Obijacie się!

PATRYK

No nie do końca. Ja tam się obkułem na mur beton (z dumą) z tego, jak tworzyć tę trójwymiarową grafikę.

MAREK

I co? Już wiesz jak to robić?

PATRYK

Na razie tylko w najogólniejszym zarysie, ale już wiem gdzie szukać i do wszystkiego dojdę sam.

MAREK

Największy zgryz będziemy mieli pewnie z animacjami.

PATRYK

Tak. To nie tylko problem samego kształtu postaci, ale też odpowiedniego zginania się jej części. To musi następować nie tylko w odpowiednich miejscach, ale też być skoordynowane w czasie by było naturalne i płynne. Teraz to wszystko jest jakieś sztywne, a ruchy powinny sie odbywać z gracją. Najprościej byłoby postarać się o gotowe postacie, ale albo mają drogie licencje, albo wszystkim się już opatrzyły.

MAREK

A może jednak poszukaj jakichś gotowców? A nuż da sie w nich coś zmienić, żeby były bardziej oryginalne.

PATRYK

Na takie manipulacje nie zawsze pozwala licencja, ale mogę posprawdzać.

MAREK

Ach, te prawnicze zawijasy! O ileż łatwiejsze byłoby życie bez tego!

PATRYK

Nie opowiadaj, bo to nawet nam się przydaje, gdy chronimy własny produkt.

W międzyczasie gasną światła, słychać jeszcze głosy rozmawiających.

 

SCENA 3

Ten sam pokój.

MARTYNA (kładzie się na kanapie i patrzy w sufit)

Nie ma szans! Ja już nie kontaktuję!

PATRYK (wstaje i przeciąga się)

No, przerwa nam dobrze zrobi.

MAREK

Dobra, na dzisiaj koniec z tym!

PATRYK

Może posłuchamy muzyki?

MARTYNA (podnosi się)

O tak!

MAREK

Ok, czekajcie, zaraz coś fajnego włączę.

Podchodzi do komputera i włącza coś skocznego. Zaczynają tańczyć. Co jakiś czas ktoś sięga po chipsa. Najpierw każdy tańczy samodzielnie, później Martyna chwyta za ręce Marka i wirują, a potem Patryka. Światła gasną, kiedy muzyka jeszcze gra.

SCENA 4

Zapalają się światła. Marek chce włączyć kolejną piosenkę.

MARTYNA

Nie, nie, lwy parkietu! Już trochę późno.

PATRYK

No tak, trzeba by się zwijać.

MAREK

Mam wyrzuty sumienia, że przepuściliśmy godzinę.

PATRYK

No co ty, było fajnie.

MARTYNA (uśmiecha się)

Właśnie! Nie można cały czas pracować! Patryk, odprowadziłbyś mnie?

PATRYK

No jasne!

MARTYNA

Dobra, to lecimy! Cześć!

PATRYK

Ahoj!

MAREK

Cześć!

Wychodzą, światła gasną.

AKT III

 

SCENA 1

Pokój Martyny. Większy niż pokój Marka, gustownie urządzony, na ścianach obrazy, zdjęcia, na biurku dobry komputer (gdzieś w tle imitacja akwarium), regał na książki. Mała kanapa, na której siedzą Patryk z Martyną. Coś sobie szepczą (niezrozumiale dla widza), śmieją się, przerywają pocałunkami. Wreszcie Martyna wstaje. 

 

MARTYNA (z uśmiechem)

Nie wiesz, jak to się stało, że łączy nas nie tylko projekt?

PATRYK (unosi ręce)

Nie wiń mnie. Podobno byłem bardzo nieudolnym podrywaczem.

MARTYNA

Nawet nie masz pojęcia, jak mnie na początku denerwowałeś. Chociaż to było już trzy miesiące temu. I teraz … trochę mi wstyd.

PATRYK (podchodzi do Martyny)

Pochyla się nad Martyną i całuje ją.

Nie wstydźmy się miłości. Wiesz, dawniej to myślałem, że tylko malowanie się liczy. A teraz – to bez ciebie nie wyobrażam sobie życia.

MARTYNA (przez chwilę patrzą na siebie, jest wzruszona)

No! (z beztroską). Teraz podryw to ci lepiej wychodzi.

PATRYK

Uczę się przy tobie!

MARTYNA (poważniejąc)

A jak projekt? Wyrobiłeś się ze wszystkim?

PATRYK (drapie się po głowie i uśmiecha przepraszająco)

Może wrócimy do poprzedniego tematu? Jakoś bardziej mi odpowiada…

MARTYNA

Patryk, pytam serio.

PATRYK

Przygotowałem kilka animowanych postaci, ale jeszcze dwie zostały nieobrobione.

MARTYNA (markotnie)

Marek nie będzie zadowolony…

PATRYK

A właściwie czemu nie powiedzieliśmy mu jeszcze o nas? Może zrobimy to dzisiaj?

MARTYNA (sztywnieje. odsuwa się)

Nie, nie! Ani się waż.!

PATRYK

Czemu nie? Będzie zazdrosny? Przecież sama mówisz, że między wami nigdy nic nie było i to tylko twój przyjaciel.

MARTYNA

Z przyjaciółmi różnie bywa. Poza tym myśmy się zawsze śmiali, jak ludzie z klasy obnosili się ze swoimi związkami. Udawali dorosłych, a to było takie szczeniackie! (z pogardą). (Patryk pochmurnieje). Oj, nie złość się! Teraz patrzę na to trochę inaczej!

PATRYK

Ale Marek powinien wiedzieć.

MARTYNA

Sama mu powiem w odpowiednim momencie.

Wchodzi Marek.

 MAREK

Ty już jesteś? Co tak wcześnie?

MARTYNA

Nie marudź. Do pracy, kozacy? (i uśmiecha się do Patryka, po czym odwraca wzrok. Marek im się dziwnie przygląda)

Marek rozkłada swego laptopa. Za jego plecami Patryk z Martyną chwytają się za koniuszki palców.

MAREK

Nie stójcie tak za mną. Martyna! Miałaś opracować różne wersje zakończenia gry. A ty, Patryk, weź się wreszcie za jakieś ciekawsze krajobrazy!

Posłusznie siadają. Co chwilę spoglądają na siebie znad ekranów.

MAREK

Podsumujmy. Gra już niby całkiem poprawnie działa, ale jeszcze trochę roboty przed nami. Musimy zadbać o detale. Sporo jest do zrobienia z grafiką postaci. Nie zawsze są wykończone i gdzieniegdzie wychodzą na wierzch rzeczy, które powinny być ukryte. Patryk, trzeba się tym zająć.. Jeśli idzie o dialogi to też niby wszystko jest, ale czasem nie współgrają ze sobą. niekiedy jakaś wypowiedź zupełnie nie przystaje do poprzednich. Martyna, musisz na to zwrócić baczniejszą uwagę.

Martyna z Patrykiem przez cały czas kiedy Marek mówi rzucają na siebie ukradkowe spojrzenia i podśmiechują się. Marek zdaje się tego nie zauważać.

 

Światła gasną.

SCENA 2

Wchodzi Marek.

MARTYNA

Super, że jesteś.

MAREK

Nie ciesz się, wcale mi nie przeszło.

MARTYNA (ze znużeniem).

O rany, o co się tu wkurzać?

MAREK

Jeszcze pytasz? Nie dość, że romansujesz sobie w naszym zespole, to jeszcze do tego za moimi plecami! Taka z ciebie przyjaciółka?!

MARTYNA (odwraca wzrok)

To Patryk zaczął. Nieudolnie jakoś, ale cicha woda brzegi rwie (uśmiecha się do siebie).

MAREK

A pamiętasz, jak sobie z Darkiem przysięgaliśmy, że tego nie będzie w naszym zespole? Szkoda nam było czasu na jakieś głupie flirty!

MARTYNA

Ale to co innego.

MAREK

Co innego! Ale ty chrzanisz, Martyna! I jeszcze się dziwisz, że szlag mnie trafia?! Przychodzę do Darka, a tu ty przy jego łóżku z tym Patrykiem! Za rączkę! (z kpiną)

MARTYNA

A ty co? Nogi za pas! Brawo! Darek na pewno by zrozumiał… (ciszej).

MAREK

Nie wiem, czy by zrozumiał, że Patryk zajął jego miejsce w zespole! A na dodatek od razu tak łatwo mu z tobą poszło! A pomyśleć, że na początku go nie znosiłaś!

MARTYNA

Bardzo jesteś pamiętliwy! Tylko jakoś zapomniałeś, że to ty znalazłeś Patryka i przyjąłeś do zespołu!

MAREK

Ale nigdy bym go nie przyprowadzał do szpitala i jeszcze się migdalił przy łóżku Darka.

MARTYNA

Marek, ty jesteś po prostu zazdrosny! Sam nigdy nie miałeś dziewczyny! I póki myśmy z Darkiem nikogo nie mieli, było dobrze, co? Nie musiałeś się czuć gorszy! Teraz to co innego, nie?

MAREK (odwraca się plecami)

Aleś ty wredna! (na chwilę zapada cisza)

MARTYNA (spokojnie, podchodzi do Marka i kładzie mu rękę na ramieniu)

Sorry. Wcale tak nie myślę. Wkurza mnie po prostu, że nie mogę z tobą pogadać o swoim związku. A przecież jesteśmy przyjaciółmi, nie?

MAREK (odwraca się z lekkim uśmiechem)

Jak najbardziej.

MARTYNA

To że chodzę z Patrykiem, niczego nie zmienia, serio. Nadal jesteś moim przyjacielem. Tak samo jak Darek. A teraz ja mam chłopaka, a ty – nowego przyjaciela.

MAREK

Jak długo ćwiczyłaś przed lustrem tę patetyczną przemowę? (pokazuje jej język)

MARTYNA (śmieje się)

Słuchaj, pomyślałam, że mogliśmy się gdzieś wybrać we trójkę. Jakaś wycieczka za miasto?

MAREK

Po co? Przecież nie potrzebujecie przyzwoitki?

MARTYNA

Ale potrzebujemy przyjaciela.

MAREK

No dobra, przekonałaś mnie! A teraz może mi w końcu wszystko opowiesz? Pewnie nie mogłaś się doczekać, żeby się podzielić każdym najmniejszym szczegółem waszego love story! (z przekąsem)

MARTYNA

Żebyś wiedział! (siadają na kanapie). Och, nie wiem, od czego zacząć…

MAREK

Nie zgrywaj się, wiesz aż za dobrze!

MARTYNA

No ok, więc to było tak…

(światła gasną)

SCENA 3

Marek skupiony pracuje na swoim laptopie. Obok Martyna i Patryk na swoich maszynach.

 

PATRYK (rozkłada ręce)

To chyba nie jest mój dzień na pracę…

MAREK

To przynajmniej daj pracować innym! 

MARTYNA

A mi te dialogi idą nieziemsko trudno.

PATRYK

To może weź za mnie animowanie postaci. Nic mi nie wychodzi. Jakby kukły z drewna.

MAREK

Przestaniecie pieprzyć głupoty. Przez was nie mogę się skupić.

PATRYK (wstaje. Przeciąga się, podchodzi do okna wypatruje na ulicę).

Normalnie chyba wyskoczę.

MARTYNA (chichocze)

No to zostanę młodą wdową.

MAREK

Martyna! Czy tempo wymiany zdań w dialogach jest właściwe? Mam przyspieszyć czy opóźnić?

MARTYNA (z roztargnieniem)

Tak jest dobrze. Jak trzeba opóźnić, to po prostu wstawiam pauzę.

              Martyna wstaje, podchodzi do Patryka i obejmuje go od tyłu.

MARTYNA

Kogo tam tak wypatrujesz, przystojniaku?

PATRYK

Nikogo. Czekałem właśnie na ciebie.

MAREK (przygląda się im znad komputera)

Jak oceniacie szanse ucieczki przed kosmicznym zombie? Jak to mam ustawić w programie?

 

Patryk nie słucha tylko odwraca się i całuje Martynę.

MAREK

No wiecie co?! Mam tego dość. Migdalcie się dalej, ja już nie będę wam przeszkadzał!

Z hukiem zatrzaskuje laptopa i chwytając go pod pachę wybiega z pokoju.

 

MARTYNA

Oj, Marek, nie obrażaj się!

Patryk próbuje ją zatrzymać, ale Martyna wyrywa się i biegnie za Markiem. Światła gasną.

 

SCENA 4

Patryk i Martyna w jej pokoju. Siedzą na kanapie. Komputer włączony. Na stole chipsy, paluszki i orzeszki. Patryk trochę czaruje Martynę, całuje itp., ale ona jest rozkojarzona, trochę nadąsana.

PATRYK

No już, dasz mi jeszcze jednego buziaka?

MARTYNA

Yhm.

PATRYK

Chyba nigdy się na ciebie nie napatrzę!

MARTYNA (wzrusza ramionami)

Pewnie nie.

PATRYK

Hej, co się z tobą dzisiaj dzieje? Jesteś jakaś nieobecna. Nie cieszysz się, że się spotkaliśmy?

MARTYNA

Jasne, że się cieszę. Zastanawiam się tylko, czy Marek przyjdzie. Po tym jak ostatnio nas zostawił, nie jest to takie pewne.

PATRYK

Jego sprawa! Przynajmniej będziemy mieli więcej czasu tylko dla siebie! (próbuje ją pocałować).

MARTYNA (sztywnieje i odsuwa się)

Czy te hormony już cię całkiem odmóżdżyły?

PATRYK

O czym ty mówisz?

MARTYNA

Zachowaliśmy się nie fair wobec Marka! A ciebie to nic a nic nie obchodzi! Że ty się nie umiesz opanować! Gdybyś się tak nie kleił do mnie…

PATRYK

Chcesz wszystko zwalić na mnie? Nie pozwolę! (wstaje) A miało być takie miłe popołudnie! Świetnie!

MARTYNA (podchodzi do niego)

Sorry, chyba odbija mi trochę… Strasznie dużo pracy jest jeszcze z tym projektem, a Marek…

PATRYK

Zawsze tylko Marek albo projekt! Ty naprawdę nie masz już o czym gadać?!     

Naburmuszona Martyna odchodzi na drugi koniec pokoju

Wchodzi Marek.

MAREK

Jak się macie papużki… (dostrzega, że Patryk i Martyna stoją po przeciwnych stronach pokoju) nierozłączki?

MARTYNA

Hej!

MAREK

Co to, pierwsze małżeńskie kłótnie?

PATRYK

Tak! I to przez ciebie!

MARTYNA

Patryk!

PATRYK

No co? Tak było! A wszystko dlatego, że się czepiasz!

MAREK

Ja się czepiam? Wymagam tylko odrobiny kultury! A ciebie najwyraźniej na to nie stać! Twoja dziewczyna mogłaby cię nauczyć!

MARTYNA (chwyta się za głowę)

Rany! Nie będę tego słuchać! (siada przy komputerze jak gdyby nigdy nic, nuci pod nosem)

PATRYK

Znajdź sobie dziewczynę, to wtedy pogadamy! Tylko musiałbyś choć na chwilę nos wystawić zza komputera!

MAREK

Gdyby nie ja, to ty byś nadal mylił myszkę z monitorem!

MARTYNA

Dostaliśmy się do finału.

MAREK/PATRYK

Co?!

MARTYNA (odwraca się do nich i śmieje się)

Ogłuchliście?! Przyszedł mail na naszą skrzynkę projektową. Przed nami finał konkursu!

                                 Chłopcy podchodzą do komputera.

PATRYK

Serio?

MAREK

Niech mnie ktoś uszczypnie, bo chyba śnię!

MARTYNA

Sami zobaczcie!

MARTYNA

No to, do pracy, kozacy! Nie możemy się zbłaźnić w tym Londynie!

PATRYK

Co? Jakim Londynie?

MARTYNA

Przecież było w regulaminie! Tam odbywa się finał! Przynajmniej jedno z nas musi przedstawić grę.

PATRYK

Great! No to mamy nasze małe święto! Nie ma co tracić czasu na dąsy. Sorry, Marek!

MAREK (smutno)

Nie ma sprawy.

PATRYK (podchodzi do Marka i klepie go w plecy)

Coś ty taki nie w sosie, stary? Podbijamy Londyn! Powinieneś z radości skakać pod sufit!

MAREK

Tylko że ja nie pojadę do Londynu.

PATRYK

Co? Jak to?

MARTYNA

Chyba żartujesz! To ty stworzyłeś ten zespół, a teraz chcesz nas zostawić?

PATRYK (z uśmiechem)

Obiecuję, że nie będziemy się całować w Londynie, co nie, skarbie? (do Martyny). W ogóle! Ani jednego buziaka!

MAREK

Ech, to nie o to chodzi! Ja po prostu nie mogę jechać i koniec. A teraz sorry, chcę zostać sam. Świętujcie za mnie. Przynajmniej możecie się całować do woli! Cześć!

Wychodzi. Marek i Martyna patrzą za nim z niepokojem. 

 

AKT IV

SCENA 1

Pokój Patryka. Dużo obrazów, reprodukcji, z boku sztaluga. Ciekawe zasłony w oknach. Przy biurku brak komputera, jest za to kilka albumów. Na podłodze radiomagnetofon Patryk i Martyna siedzą na kanapie, przeglądają album z reprodukcjami.

PATRYK

Zobacz na tę grę światła tutaj. Niesamowite, co?

MARTYNA (pochyla się nad albumem)

To naprawdę piękne. Nigdy nie interesowałam się sztuką i teraz widzę, ile straciłam!

PATRYK (z uśmiechem)

Czasem warto wychylić się zza monitora!

MARTYNA (zerka na biurko)

Ciągle nie mogę się przyzwyczaić, że nie masz komputera! W dzisiejszych czasach! To jakiś kosmos!

PATRYK

Nie jest tak źle. Mamy komputer w dużym pokoju. O, a zobacz na ten! (pokazuje jej obraz w albumie).

MARTYNA

Piękny!

PATRYK

Marzyłoby mi się stworzenie reprodukcji. Mam już na swoim koncie „Damę z gronostajem”, ale nie wyszła dobrze. Chociaż babci się podobała.

MARTYNA

Na pewno ci się uda! Ja w ciebie wierzę! I Marek też! (pochmurnieje)

PATRYK

A spójrz tutaj… (dostrzega, że Martyna jest smutna). Oj, skarbie! Znów się martwisz tym Londynem?

MARTYNA

No tak… to okropne, że Marek nie może pojechać. Tyle serca włożył w tę grę!

PATRYK

Czemu on właściwie tak się upiera?

MARTYNA (wstaje i podchodzi do biurka).

Może nie powinnam ci mówić, ale… no dobra. Rodzice Marka mają problemy z kasą. Taki zagraniczny wypad w ogóle nie wchodzi w grę.

PATRYK

Ech… Więc to o to biega! Kiepska sprawa!

MARTYNA (siada z powrotem przy Patryku)

Niestety… Tak mi przykro! Nawet myślałam, żeby nie jechać. Solidarnie!

PATRYK

No co ty! Napracowaliśmy się nad tym projektem! Zresztą jeszcze nie koniec! To by dopiero było idiotyczne – nie jechać i przegrać walkowerem!

MARTYNA

I nie fair wobec Marka. I Darka też.

PATRYK

No właśnie.

MARTYNA

Taka bezsilność jest okropna!

PATRYK

No, ale nie myśl teraz o tym. Cieszmy się tym wspólnym czasem. Może wyskoczymy do kina? Weźmiemy największą paczkę popcornu i moje ulubione chipsy! Co ty na to?

MARTYNA

Brzmi fajnie.

PATRYK (z uśmiechem)

To na co czekamy?

Wychodzą.

SCENA 2

Pokój Patryka. Patryk przy biurku odrabia lekcje. Wchodzi Marek.

MAREK (rozradowany)
Cześć!

PATRYK (wstaje)

Ahoj! Nie wiedziałem, że wpadniesz!

MAREK

Miałem zadzwonić, ale muszę się tym podzielić osobiście! Rany, już się nie mogę doczekać! Spadła ci kiedyś gwiazdka z nieba?

PATRYK

Co ty pleciesz?

MAREK

Teraz mogę ci powiedzieć… Nie dałbym rady jechać do Londynu, bo u mnie cienko z kasą…

PATRYK

Oj, Marek! Trzeba było od razu powiedzieć! Moglibyśmy spróbować coś zorganizować. Czekaj, może jeszcze się uda, trzeba pomyśleć…

MAREK

Nie, już nie trzeba! Dziś zadzwonili z jakiejś fundacji, że sfinansują mi wyjazd z opiekunem! Zasponsorowali bilety lotnicze i pobyt w hotelu! Już jutro mogę je odebrać!

PATRYK

No to super! Naprawdę się cieszę (klepie Marka po plecach).

MAREK (siada na kanapie)

A do mnie jeszcze to do końca nie dociera! Skąd oni mogli się dowiedzieć?

PATRYK (wzrusza ramionami)

Nie mam pojęcia! (siada obok Marka). W sumie to nie ma znaczenia.

MAREK

Fakt.

PATRYK

Najważniejsze, że jedziesz z nami. W końcu jesteś naszym kapitanem. Pierwszą osobą w zespole!

MAREK

Wcale nie! Bez twojej pomocy nigdy nie dostalibyśmy się do finału.

PATRYK (patrzy w bok)

Coś ty, to tylko trochę obrazków, nic więcej.

MAREK

Nie zgrywaj skromnego! Jesteś naprawdę dobry!

PATRYK

Może…

MAREK

Na pewno! Zobaczysz, dzięki twojej grafice wygramy!

PATRYK

Chyba już wygraliśmy. A przynajmniej ja. Wygrałem dziewczynę. I chyba też… przyjaciela?

         Patrzą na siebie poważnie.

MAREK (po chwili)

Owszem.

PATRYK

To jest najważniejsze. Chociaż Londynem też nie pogardzę! (wesoło)

MAREK (wstaje)

Właśnie, ja też nie! (zerka na zegarek) Lecę! Mam jeszcze sporo do załatwienia przed wyjazdem!

PATRYK

Leć, leć!

MAREK (odwraca się w drzwiach)

Dzięki, Patryk. Za wszystko.

PATRYK

I vice versa! Ahoj!

Marek wychodzi

SCENA 3

Ojciec wchodzi do pokoju Patryka. Patryk siedzi nad lekcjami.

 

OJCIEC

Patryk! Powiedz mi co ty ostatnio wyprawiasz?

PATRYK

Ale o co chodzi?

OJCIEC

Jak to o co? Skąd, u licha, taka rozrzutność u ciebie?

PATRYK

Chodzi o te pieniądze, które miałem odłożone na obóz narciarski w Alpach?

OJCIEC

Tak. Co się z nimi stało?

PATRYK

Przecież uzgodniliśmy, że przekażę je wujkowi Antoniemu na jego fundację.

OJCIEC

Ja nic o tym nie wiedziałem.

PATRYK

No tak. Załatwiłem to z mamą, ale ty byłeś wtedy strasznie zajęty.

OJCIEC

Przecież taka fundacja to worek bez dna. Nie możesz się tak wyrzekać prezentów od nas.

PATRYK

Spokojnie, tato. To jest tylko jednorazowa sprawa.

OJCIEC

Ale to przecież spora suma.

PATRYK

Ktoś z moich znajomych był w wielkiej potrzebie i poprosiłem wujka, by te pieniądze mu przekazał. Przecież wujek nie przeznaczyłby kasy na żadne głupoty!

OJCIEC

Tego wcale nie jestem pewien. Twój wujek to urodzony filantrop. Który to z twoich znajomych ma takie wielkie potrzeby?

PATRYK

To tajemnica! Nawet sam obdarowany nie wie, skąd wzięły się te pieniądze.

OJCIEC

Głupio zrobiłeś, rezygnując chociaż z podziękowań! Należały ci się!

PATRYK

Mnie to niepotrzebne. Wiesz, że ten chłopak cieszył się jak przedszkolak i nazwał to „gwiazdką z nieba”?

OJCIEC

Phi, pewnie wszystko przepuści na jakieś głupoty! Wam, młodym, tylko to w głowie!

PATRYK

No dobrze, powiem ci! Chodzi o tę grę, którą przygotowywałem wspólnie z przyjaciółmi. Przeszliśmy do finału!

OJCIEC

Przecież wiem. To wielki sukces. A Londyn to piękne miasto, powinieneś zostawić sobie trochę czasu na zwiedzenie!

PATRYK

No jasne! W każdym razie jeden z moich kolegów nie mógł jechać, bo jego rodziców nie było stać na opłacenie takiego wyjazdu. No to ja opłaciłem.

OJCIEC (śmieje się)

Z moich pieniędzy!

PATRYK

Przecież to ja zaoszczędziłem te pieniądze! Zrezygnowałem z wycieczki w Alpy!

OJCIEC

W sumie racja! To ładnie z twojej strony, że tak bezinteresownie pomagasz! Jestem z ciebie dumny. (po chwili, z udawaną surowością). No, a teraz wracaj do odrabiania lekcji!

PATRYK

Tak jest, tato!

 

Siada przy biurku. Ojciec wychodzi.

SCENA 4

Patryk trochę poddenerwowany. Wygląda przez okno, krąży po pokoju.

MARTYNA (wchodzi)

Cześć! (całuje Patryka w policzek)

PATRYK (z pretensją)

No nareszcie! Spóźniłaś się dwadzieścia minut! Już się martwiłem!

MARTYNA (śmiejąc się)

Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś, że punktualność nie jest moją mocną stroną?

PATRYK

Popracujemy nad tym! Siadaj.

MARTYNA

I jak przygotowania do wyjazdu?

PATRYK

Nieźle. Zrobiłem już taką prezentację strony wizualnej. Całkiem fajnie wyszła, pokażę ci później. A jak scenariusz?

MARTYNA

Wprowadzam ostatnie poprawki, ale wyrobię się do finału (po chwili) Dobrze, że Marek jedzie to nie będziemy musieli zajmować się tym co on zrobił.

PATRYK

Tak. Marek dostał prawdziwą gwiazdkę z nieba!

MARTYNA

Kpisz, czy o drogę pytasz?

PATRYK

No co? Przecież sam tak powiedział!

MARTYNA

Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Rozumiem, że Markowi nie powiesz, skąd się wzięła kasa na wyjazd, ale chociaż ze mną mógłbyś być szczery.

PATRYK

Jak się domyśliłaś?

MARTYNA

Głupio wpadłeś, myląc e-maila fundacji z moim.

PATRYK

O rany! Ale nie powiedziałaś nikomu?

MARTYNA

Nie. Tylko wywiesiłam komunikat na Facebooku, wiesz?

PATRYK

Nie kpij ze mnie.

MARTYNA

Człowieku, czego ty się boisz? Czy Marek cię pobije za to, że przekazałeś fundacji własne pieniądze, żeby mu pomóc?

PATRYK

Wiesz, ja po prostu źle się czuję, jak kogoś stawiam w sytuacji wdzięczności.

MARTYNA

Tak po prawdzie to ty też skorzystasz z tego, że Marek jedzie. Z nim mamy o wiele większe szanse w walce o nagrody. Aż tak nie musisz się o to martwić. Jednak zupełnie nie rozumiem, dlaczego mi nie powiedziałeś.

PATRYK

Po prostu nie chciałem mówić nikomu i już.

MARTYNA

A podobno jestem najbliższą ci osobą. A tu taki brak zaufania…

PATRYK

To nie tak. Czasem nawet przed najbliższymi ukrywamy takie rzeczy jak prezenty-niespodzianki, nie?

MARTYNA

Niech ci będzie. Odpuszczę ci.

PATRYK

A dasz się pocałować na zgodę?

MARTYNA

Co to to nie!

Ale Patryk nie słucha, pochyla się nad nią i całuje.

Gasną światła.

SCENA 5

Patryk i Martyna na kanapie. Szepczą coś do siebie czule, całują się co jakiś czas. Marek wchodzi do pokoju

 

MAREK (mruga porozumiewawczo)

A wy znowu razem!

MARTYNA

Pomyłka! teraz cała nasza trójka jest razem. I razem podbijemy Londyn!

MAREK

A może i czwórka…

MARTYNA

Co ty gadasz?

MAREK

To ty jeszcze nie wiesz?

MARTYNA

O czym?

MAREK

Raczej o kim! O Darku.

MARTYNA (z niepokojem)

Co z nim?

MAREK

Wczoraj zaczął się wybudzać. Właśnie dzwoniła do mnie jego mama.

MARTYNA (piszczy z radości, rzuca się Markowi na szyję, razem wirują po pokoju. Patryk przygląda się temu smutno)

Juuuupi! Nareszcie!

MAREK

Mówiłem, że wszystko będzie dobrze!

MARTYNA

Jasne! Pomyśl tylko, Bitowcy znowu wrócą!

MAREK (śmieje się)

Bit do bita gra już bryka!

MARTYNA

Będzie jak dawniej! Razem z Darkiem przygotujemy taką grę, że podbijemy nie tylko Londyn, ale i kosmos!

              Zatrzymuje się. Zerka na Patryka, który smutny siedzi na kanapie.

Hej, Patryk! Coś tak zmarkotniał? Nie cieszysz się!

PATRYK (smutno)

Jasne, że się cieszę! Bardzo bym chciał poznać tego waszego Darka.

MAREK

Musimy go odwiedzić!

PATRYK

To może idźcie sami? Ja w sumie jestem obcy.

MARTYNA

Jak to obcy? Jesteś moim chłopakiem!

MAREK

I jednym z nas, Bitowców!

PATRYK

Serio?

MARTYNA

No pewnie!

PATRYK

Ale dwóch grafików w jednym zespole to chyba trochę za dużo?!

MAREK

Już ty się nie bój, roboty wam nie zabraknie! A Darek na pewno cię polubi!

PATRYK (rozchmurza się)

Skoro tak…

MARTYNA

To co? do pracy, chojracy!

MAREK

O nie! Dzisiaj świętujemy! Są ważniejsze rzeczy niż projekt!

Patryk włącza radiomagnetofon. Z głośników płynie ta sama piosenka, przy której już kiedyś się bawili. Wszyscy razem tańczą dłuższą chwilę.  Światła gasną, muzyka cichnie.

Bit do bita

gra już bryka

nasze dzieło

przyjaźń spięło

KONIEC

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. Zbyszek pisze:

    Gdzie można obejrzeć tę sztukę?

  2. Helena pisze:

    W szkole mamy kółko teatralne i chcielibyśmy zagrać tę sztukę. Czy potrzebna do tego zgoda i ile by to kosztowało?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *