Audiofil i audiofilka przeżywają romans oparty na wspólnych zainteresowaniach

Zestaw High-end


   Jako zapalony audiofil co roku jeżdżę do Warszawy na prestiżową wystawę sprzętu odtwarzającego z najwyższej półki „Audio-show”. Pewnej jesieni, na kolejnej takiej wystawie, zwiedzałem stoiska rozmieszczone w czołowych warszawskich hotelach. Zwykle nie zwracam uwagi na innych zwiedzających i staram się w pełni skupić na sprzęcie grającym, szczególnie zaś na wyłapywaniu ich zalet i wad. Tym razem jednak kogoś zauważyłem. Była to bowiem kobieta, na oko w moim wieku, która przykuła moją uwagę zachowaniem wskazującym na autentyczną pasję do sprzętu grającego. Przy tym, co tu dużo mówić, fajna z niej była babka.
   – To brzmienie jest zbyt zimne – usłyszałem w pewnej chwili rzuconą w przestrzeń jej uwagę.
   – Nie wydaje mi się. Proszę posłuchać jakie te tony są czyste i klarowne – zaprzeczyłem broniąc swego faworyta, zanim pomyślałem, że nie wypada zaczynać znajomości od sprzeczki.
   Ona jednak uśmiechnęła się.
   – Widzę, że mamy trochę inne gusty, ale chyba nie pobijemy się?
   – W żadnym razie. Proszę mi mówić Artur – odpowiedziałem wyciągając rękę.
   – Monika – odwzajemniła bardzo delikatnie ściskając moją dłoń.
   – Czy mogę cię więc zaprosić na lunch? Bo chyba obydwoje już zgłodnieliśmy – zaproponowałem ośmielony nawiązaną konwersacją i bliskością Moniki, która w tym właśnie momencie wydała mi się bardzo pociągająca.
   – Jestem tak zachłanna, że zwiedzałabym do upadłego, ale tak miłemu zaproszeniu się nie oprę – powiedziała.

Skompletowany przez sprzedawcę zestaw hi-end
Skompletowany przez sprzedawcę zestaw hi-end


   Usiedliśmy w jednej z małych knajpek i pogrążyliśmy w zajmującej rozmowie oczywiście na temat walorów brzmieniowych różnych urządzeń. Monika była prawdziwą kopalnią nie tylko wiedzy, ale też osobistych wrażeń i przeżyć słuchowych związanych z większością spotykanych na rynku sprzętów audio. Od tej chwili zwiedzałem wystawę razem z nią. Wspólnie przeżywaliśmy zachwyty nad możliwościami sprzętu z najwyższej półki. Podobało mi się podglądać ją całą zasłuchaną i rozkoszującą się każdą nutą. Gdy dzień wystawowy dobiegł końca, nie potrafiliśmy się rozstać. Poszliśmy na kolację, a potem na późny spacer. Monika wywarła na mnie bardzo silne wrażenie, jak żadna kobieta od wielu lat. W jednej z pustych alejek parku zdobyłem się na odwagę i pocałowałem ją. Dokładnie pamiętam ten moment i wrażenie porównywalne z tym jakie wywiera na mnie głęboki syntezatorowy bas ulubionych zespołów. Owionął mnie zapach jej perfum. Do dziś nie wiem co to były za perfumy, ale pachniała obłędnie. Subtelny, kwiatowy, z nutą grejpfruta, a może jabłka? Nie wiem, w przeciwieństwie do słuchu, węch mam raczej przeciętny. W każdym razie pachniała obłędnie.
   Kiedy odprowadziłem ją do drzwi pokoju hotelowego chciało mi się dość mocno wysilić by uzyskać zaproszenie do środka. Jednak miałem wrażenie, że opór z jej strony był bardziej próbą zachowania twarzy, abym nie uznał jej za zbyt łatwą. Natychmiast po przekroczeniu progu oddaliśmy się fali gorących pocałunków. Znowu w moich uszach zabrzmiał bas, a po nim szalone solo perkusyjne. Nie myślałem, że jeszcze kiedyś, po tylu rozczarowaniach, zdobędę się na coś takiego. Noc spędziłem u jej boku, a ponieważ swój pokój miałem w tym samym hotelu, śniadanie zjedliśmy razem.
   Kolejnego dnia wystawy byliśmy już parą. Zwykle nienawidzę tłoku jednak tym razem był on pretekstem by bezwstydnie przytulać się do Moniki. W pewnej chwili potknęła się, a ja natychmiast chwyciłem ją za kibić nie tylko podtrzymując lecz dalej obejmując przez dłuższą chwilę. Uśmiechnęła się tylko do mnie zalotnie.
   – Jesteś szybki jak ten bas w Sonus Faberze.
   – Ale te kolumny nie mają przyjemności dotykać ciebie – wyrwało mi się.
   – Ach. To tylko o to ci chodzi? – wykrzyknęła Monika i od tego momentu stała się bardziej zdystansowana i niedostępna.
   Rozstaliśmy się w zgodzie. Dla mnie był to przykry moment, bo chciałem jakoś przedłużyć tę chwilę z Moniką. Jednak nie było po temu pretekstu, bowiem każde z nas żyło w swym mieście swoimi sprawami. Nie było jednak problemu z wymianą i serdecznymi zaproszeniami na przyszłość:
   – Musisz mnie kiedyś odwiedzić i posłuchać zestawu zrobionego przez mojego ojca. Będziesz zdumiony – rzuciła na odchodnym.
   – Wpadnę więc kiedyś jak będę miał trochę więcej wolnego czasu – obiecałem mając nadzieję, że nastąpi to niebawem.

Skompletowany przeze mnie z efektownych wyglądem komponentów high-end
Skompletowany przeze mnie zestaw z efektownych wyglądem komponentów high-end


   Tymczasem prawie zaraz po powrocie zwolniono mnie z pracy. Był to dla mnie prawdziwy cios, gdyż szanse znalezienia innego zatrudnienia w mojej małej miejscowości były znikome, a znalezienie pracy bibliotekarza w całym województwie graniczyło z cudem.
   Kilka dni później Monice umarł tata. Zadzwoniła do mnie oznajmiając co się stało bez płaczu, ale tak sucho i bezosobowo, że wyczułem maskę, za którą kryła się głęboka rozpacz. Zrozumiałem, że runął cały jej świat. Współczułem jej bardzo i postanowiłem, że pojadę na pogrzeb. Wziąłem zaległy urlop, który i tak musiałem wykorzystać przed odejściem, i wsiadłem w autobus. Prosto z dworca udałem się na cmentarz. Monika była nawet piękniejsza niż wtedy w Warszawie. Nie płakała. Wystarczyło jednak uważnie się przyjrzeć by dostrzec jak zaciska usta i mruży oczy z trudem powstrzymując łzy. Kiedy po pogrzebie składałem jej kondolencje, poprosiła, bym pojechał z nią na spotkanie rodzinne do restauracji. Zgodziłem się. Usiadłem w kącie, starając się nie zwracać na siebie uwagi rodziny. Na szczęście nie miałem wścibskich sąsiadów. Kiedy goście zaczęli opuszczać przyjęcie, podszedłem do Moniki, by się pożegnać:
   – Dzięki, że przyjechałeś. Przepraszam, że nie mogłam się tobą zająć, tak jak na to zasługujesz – mówiła.
   – Nie ma sprawy. Na mnie już chyba czas. Za chwilę mam ostatni autobus – mówiłem z lekkim wahaniem.
   – Nie odjeżdżaj jeszcze, proszę. Z przyjemnością cię przenocuję. Pokazałabym ci sprzęt ojca. Ty jeden będziesz umiał go docenić – mówiła, wpatrując się we mnie z napięciem.
   – Dobrze. Myślę, że mogę sobie pozwolić na krótki urlop – nie dałem się długo prosić.
   Jej oczy nagle rozbłysły dawnym blaskiem przez co nie musiałem się domyślać, że ten mój gest wiele dla niej znaczy. Poczekałem chwilę, aż pożegna ostatnich gości i wręczy im niepodane do stołu dania Następnie pieszo poszliśmy do jej mieszkania:
   – Tu jest tak smutno po śmierci ojca… trudno mi się samej odnaleźć…
   – Wyobrażam sobie.
   Tego wieczoru słuchaliśmy na sprzęcie jej ojca płyt zespołu Pink Floyd. Monika miała całą dyskografię. To w końcu zespół naszego pokolenia. Już kiedy mieliśmy po kilkanaście lat był uważany za kultowy. Klimat tej muzyki dobrze pasował do smutnego nastroju wieczoru. Muszę też przyznać, że brzmienie jakie uzyskała ta muzyka na sprzęcie jej ojca było po prostu niepowtarzalne. Słynne ściany dźwięku brzmiały potężnie i przejmująco swoim ogromem, a jednocześnie oddane w najdrobniejszych szczegółach tkwiących w każdym składającym się na nie instrumencie.
   Następnego dnia przy śniadaniu nie udało mi się ukryć swoich kłopotów z pracą. Wtedy ona zaproponowała:
   – Znam dyrektora bibliotek publicznych w moim mieście. Może byśmy go odwiedzili. To bardzo miły człowiek.
   Pomimo moich, nieśmiałych wszak, protestów zaraz do niego zadzwoniła i umówiliśmy się nazajutrz. Chciałem dobrze wyglądać na tym spotkaniu. Garnitur, który miałem na pogrzebie był w porządku, ale czarny krawat nie pasował. Dokupiłem więc kolorowy. Swoje cv szczęśliwie miałem w pliku na pen drivie, który zawsze noszę w kieszeni.

Zestaw High end na wystawie w Monachium
Zestaw High end na wystawie w Monachium


   Rozmowa z dyrektorem przebiegła w miłej atmosferze. Zainteresował się nie tylko ukończeniem przeze mnie studiów z bibliotekoznawstwa, ale nawet moją audiofilską pasją. Okazało się, że do jednej z filii poszukują osoby, która będzie umiała zainteresować ludzi udostępnianymi do wypożyczania płytami audio, CD i DVD. Przewidziano w tej filii pokój do odsłuchów, z nie najgorszym sprzętem audio, który ma zachęcić osoby odwiedzające biblioteki do poszerzania takich zainteresowań.
   Po wyjściu z pokoju dyrektora byłem lekko oszołomiony. Nie mogłem uwierzyć w perspektywę, która się przede mną roztaczała.
   – Arturze! Mam nadzieję, że spodobała ci się ta propozycja. Jeśli ją przyjmiesz, będziesz mógł się przeprowadzić. Wystarczy ci na wynajęcie mieszkania i codzienne życie. Nalegam jednak, żebyś chociaż na początku zamieszkał u mnie.
   – Pozwól, że to wszystko jeszcze „prześpię”. Jestem zupełnie oszołomiony.
   Następnego ranka pożegnaliśmy się czule na dworcu autobusowym. I w nocy i we dnie czułem, jak Monice na mnie zależy. Zdawałem sobie sprawę, że nie potrafiłbym wrócić do swego zwykłego życia, zresztą po utracie pracy, nie było zbytnio do czego wracać. Skorzystałem więc z oferty i zamieszkałem u Moniki. Niestety wspólne życie nam nie wyszło i niebawem wyprowadziłem się do malutkiej kawalerki. Nadal jednak pozostajemy w bliskim kontakcie, a znajomość z Moniką przyczyniła się do poznania przeze mnie wielu wspaniałych przyjaciół. Z pracą też nie wyszło tak dobrze, jak się zapowiadało. Musiałem poszukać innej. Teraz pracuję w niewielkim sklepie z dobrym sprzętem audio. Tutaj mój wyczulony zmysł słuchu bardzo przydaje się wielu ludziom. Często bowiem spotykam się z ich wdzięcznością, gdyż potrafię trafnie doradzić im sprzęt właściwy do ich upodobań dźwiękowych i słuchanego rodzaju muzyki.

Prasa i serwisy audiofilskie w Polsce

Możesz również polubić…

1 Odpowiedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *