Tekst Harcerskie porwanie
liczący 1662 znaków był czytany 44 razy
Strona Alana Bita
Harcerskie porwanie
Idąc przez las, śledził światło latarki zdające się wydobywać najdziwniejsze stwory, które po dokładniejszym przyjrzeniu okazywały się tylko złudzeniem skąpego blasku tańczącego w rytm jego kroków. Kiedy las już trochę mu się znudził, postanowił zejść zboczem w dół, nad jezioro.
Stanął na brzegu i ujrzał jego taflę błyszczącą w poświacie księżycowej. Podobał mu się ten widok. Przypomniał sobie Sonatę księżycową i „zagrał†ją w myślach. Zdawało mu się, że uderzenia w klawisze fortepianu obejmują całe jezioro, a przysłuchujący się temu księżyc jakby się uśmiechał metalicznym blaskiem. Całą tę inscenizację przerwał nagły plusk w pobliżu brzegu jeziora. Poświecił w tym kierunku latarką, jednak zapanowała ciemność. Latarka wypadła mu z ręki. Na swojej głowie poczuł szorstki worek. Próbował krzyczeć, lecz worek zacisnął się mu wokół twarzy. Ktoś wykręcił mu ręce do tyłu, a następnie oplótł je sznurem. Brutalnie popychany, w całkowitej ciszy przeszedł kilkaset metrów, a potem padł na rampę półciężarówki. I wtedy również na nogach zacisnęły się więzy sznura. Po chwili zawarczał silnik i samochód ruszył po wyboistej leśnej drodze.
Dopiero w tym momencie dopadł go strach i mroczne myśli. Drewniana podłoga zapachniała mu krwią i mięsem. „Ciekawe, czy ktoś przede mną tu leżał?†– pomyślał. „Może zginął? A może to tylko było jakieś zwierzę?†Młodzi ludzie, nieco tylko starsi od niego, rozmawiali głośno i wesoło. Przebijała beztroska. Trochę go to uspokoiło. Niebawem samochód zatrzymał się.