Tekst Klucz Euklidesa
liczący 2693 znaków był czytany 458 razy
Strona Alana Bita
Klucz Euklidesa
Przeprowadzka z ciasnego mieszkania w bloku do domku z ogrodem była super. Co prawda nastąpiło to zaraz po śmierci babci i dziadka, ale byłem pewien, że oni tam z góry cieszą się jak zadomawiamy się w ich kątach. Jako najstarszy zająłem gabinet po dziadku, który walczył na wojnie, a potem wykładał pokoleniom studentów tę swoją ukochaną matematykę. Niestety z tą moją miłością do matematyki było kiepsko, ale w końcu nie każdy musi być Pitagorasem.
Szybko odkryłem, że jeden z obrazów kryje pod sobą stalowe drzwiczki z jakimś systemem kółek pokrytych cyframi. Wkrótce rozgryzłem, że u góry kółka samoczynnie nastawiają się na trzy liczby dwucyfrowe, a u dołu można samemu nastawić liczbę dwucyfrową. Specjalna dźwignia jeśli ją pociągnąć wywołuje dźwięk jakby klapsa, a wtedy kółka u góry zaczynają wariować ustawiając się na zupełnie inne liczby.
Domyśliłem się, że to sejf dziadka z jakimś wymyślnym zamkiem. Postawiłem sobie za cel otworzyć go i odkryć dziadkową tajemnicę. Oczywiście nikomu o tym nie mówiłem, bo nie chciałem się z nikim dzielić ani tym co jest w środku, ani odkrywaniem tej zagadki.
Domyśliłem się, że pociągnięcie dźwigni otworzy sejf, ale tylko pod warunkiem, że ustawi się odpowiednią liczbę. Ta liczba nie była stałą, lecz zależała od trzech liczb u góry. Ponieważ jeszcze nie udało mi się nastawić odpowiedniej więc zamek utrudniał odgadnięcie przez systematyczne przeszukiwanie.
Wypróbowałem wiele sposobów obliczenia klucza z trzech liczb. Dodawanie, odejmowanie, mnożenie, a nawet dzielenie. Wszystko na nic. Sejf był niewzruszenie zamknięty.
Wiedziałem, że w otworzeniu sejfu dziadka może mi pomóc matematyka. Coraz chętniej rozwiązywałem zadania i uczyłem się podręczników, ale nigdzie nie trafiłem na coś co by ułatwiło otwarcie sejfu.
Kiedy zaczęliśmy przerabiać dodawanie ułamków wyliczałem największe wspólne podzielniki i najmniejsze wspólne wielokrotności. Rozwiązałem nawet zadanie dodania trzech, a nie dwóch ułamków naraz. Cały zadowolony umyłem się i poszedłem spać.
Obudziłem się kiedy jeszcze było ciemno i wtedy postanowiłem policzyć największy wspólny podzielnik liczb z sejfu. Na bosaka wyskoczyłem z łóżka i świecąc sobie latarką spisałem liczby z sejfu. Na kartce wyliczyłem zadanie sprawdzając kilkakrotnie. Potem nastawiłem odpowiednią liczbę na drzwiczkach sejfu. Kiedy pociągnąłem dźwignię sejf ... otworzył się. Było w nim trochę słodyczy i kilka książek matematycznych. Ta mojego dziadka była opatrzona dedykacją "Moim kochanym wnukom".