Tekst Bajeczka o komputerach
liczący 5225 znaków był czytany 1299 razy
Strona Alana Bita
Bajeczka o komputerach
Daleko stąd, w królestwie komputerów żyły sobie samotnie potężna stacja robocza i mały, przenośny mikrokomputer. Stacja robocza była matką małego mikrokomptera przenośnego. Żyli sobie zgodnie i w zdrowiu. Pewnego dnia pojawił się obnośny sprzedawca różnych -różności:
- Mam tanie programy z przygodami bohaterów telewizyjnych kreskówek. Kosztują dziesięć razy mniej niż w sklepie - kusił sprzedawca.
- Mamo, kup mi taki program. Będę mógł się wreszcie pobawić z bohaterami dobranocek - prosił mikrokomputer. Mama, po długich namowach dała się przekonać i kupiła synkowi program. Sprzedawca zadowolony poszedł w dalszą drogę, a mama -stacja robocza załadowała program do swej pamięci i zaczęła bawić swego synka kolorowymi obrazkami. Aż tu nagle, obraz na ekranie stacji roboczej zamienił się w bezładne bazgroły, a stacja robocza zaczęła wydawać z siebie najróżniejsze dźwięki, przez które po chwili mikrokomputer usłyszał cichy szept:
- Synku. Słuchaj mnie uważnie. Zostałam zarażona wirusem komputerowym, który znajdował się na dysku z tym programem kupionym od przypadkowego sprzedawcy. Musisz szukać szczepionki na tego wirusa bym mogła powrócić do zdrowia... Słysząc te słowa mały mikrokomputer rozpłakał się w głos, gdyż to on był winien nieszczęsnemu zakupowi. Jednak szybko się opanował i postanowił wyruszyć w daleką drogę by zdobyć odpowiednie lekarstwo dla swojej matki. Pierwszego dnia przeszedł pobliską granicę królestwa komputerów i znalazł się w krainie rządzonej przez ludzi. Był już wieczór, gdy usłyszał naraz czyjś płacz. Po chwili ujrzał biednego pastuszka jak pochyla się nad kartką papieru i płacze. Mikrokomputer zdobył się na odwagę i zapytał:
- Dlaczego tak płaczesz.
Nie odwracając głowy pastuszek odpowiedział:
- Mam tu spisane ilości owiec w każdej z zagród i muszę sprawdzić czy żadnej nie brakuję, ale owce się wymieszały a ja nie potrafię podliczyć ile owiec mam razem. Ulitował się komputer nad pastuszkiem:
- Ależ to proste. Popatrz. Dwanaście plus dziewiętnaście daje trzydzieści jeden, a jeszcze plus trzydzieści cztery daje sześćdziesiąt pięć. Masz więc razem sześćdziesiąt pięć owiec.
- Ależ tak. Tyle właśnie powinno być owiec - radośnie zawołał pastuszek. Odwrócił głowę i zauważył:
- Przecież ty jesteś komputerem. Co tu robisz? - zapytał.
Komputer opowiedział mu o swoim nieszczęściu.
Na to pastuszek poradził mu, w którym kierunku ma dalej podążać i jakie hasło trzeba podać przy napotkanej bramie by móc przejść dalej. Komputer skorzystał z rad pastuszka, przekroczył bramę kolejnego królestwa następnego dnia. Idąc dalej znalazł się na królewskim dworze, gdyż dowiedział się, że tamtejszy król ma wielki kłopot nie mogąc znaleźć odpowiedniej dla siebie żony. Gdy zapytał się króla jakiej kandydatki poszukuje, ten odpowiedział:
- Chcę mieć najwyższą księżniczkę na świecie.
- To da się załatwić - odpowiedział komputer. Połączył się z bazą danych wszystkich księżniczek i nakazał jej poszukanie najwyższej. Po chwili uzyskał odpowiedź, której żądał król i przekazał mu imię i miejsce zamieszkania najwyższej księżniczki na świecie. Król bardzo się ucieszył i zapytał:
- Czego żądasz wędrowcze?
Komputer opowiedział mu o swoim zmartwieniu, a król w nagrodę wyjawił mu hasło bramy wiodącej do kolejnego królestwa. Następnego dnia, przeszedłszy bramę, spotkał przy drodze strudzonego swą pracą piekarza roznoszącego bułki po okolicznych wsiach. Komputer myślał chwilę jak pomóc nieszczęśnikowi. W końcu wziął plan całej okolicy i znalazłszy długości dróg łączących wsie ze sobą wyznaczył najkrótszą trasę, która wiodłą przez wszystkie odwiedzane przez piekarza wsie.
- Teraz będziesz mniej musiał chodzić i będziesz miał więcej czasu na odpoczynek - powiedział piekarzowi.
Piekarz bardzo się ucieszył i w nagrodę za pomoc wyjawił mu hasło wiodące do kolejnego królestwa. W końcu mikrokomputer dotarł do starego komputera, który najpierw pouczył go, że nie wolno kupować programów komputerowych od przypadkowych sprzedawców;
Następnie zaproponował mu zakup pakietu zabezpieczającego przed różnymi wirusami. Jednak mikrokomputer nie miał pieniędzy więc, po zastanowieniu, stary komputer zaproponował mu program, który leczy tylko tego wirusa, na który zachorowała jego matka ale programista zezwolił na jego bezpłatne rozpowszechnianie.
Komputer ucieszył się niezmiernie podarunkiem i szybko udał się w drogę powrotną do chorej matki - stacji roboczej. Po włożeniu dyskietki i uruchomieniu programu choroba minęła jak ręką odjął i stacja robocza była już w pełni swej sprawności. Program, który zawierał wirusa został przez mikrokomputer wyrzucony do śmieci razem z kilkoma innymi, które nie zostały kupione w solidnym, sklepie z oprogramowaniem. Odtąd mikrokomputer nigdy już nie namawiał stacji roboczej na programy rozprowadzane nielegalnie. Zadowalał się rzadziej kupowanymi programami ze sklepu.