Od zakupu akcji
do drogich wakacji
Znam pewnej firmy właściciela,
który co rok na Antyle się wybiera
Zapragnąłem być fabrykantem
by się bogacić jak tamten
Ja się nie boję żadnego ryzyka
ale za droga dla mnie fabryka
Miliony akcji emituje przedsiębiorstwo,
a każda warta tyle co zwykłe głupstwo
Postanawiam więc kupić akcji trochę,
do biura maklerskiego idąc na piechotę
Decyduję się na akcje takiej fabryki,
której wyrobów nie dotykają przytyki
Wpłacam pieniądze i składam zlecenie
pisząc ile akcji i po jakiej cenie
Następnego dnia z dużym podnieceniem
patrzę w telegazetę dumając nad zleceniem
Patrzę na cenę akcji mej wymarzonej fabryki
A niech to! Zaskoczyły mnie wyniki
Nie przewidziałem, że wzrośnie cena akcji
i moja gotówka ciągle zażywa u maklera wakacji
Dyktuję więc przez telefon nowe zlecenie,
po nowej znacznie wyższej cenie
Natępnego dnia listonosz przynosi wyniki
potwierdzające zakupienie akcji fabryki
Czas płynie przyjemnie i cwałem
tak, że o akcjach szybko zapomniałem
Kilka lat później o moim samochodzie
można powiedzieć tylko, że stale nie na chodzie
Konieczny remont przeogromny,
a ja zupełnie nie mam mamony
I wtedy sobie przypomniałem o akcji pakiecie,
który zapobiegliwie kupiłem sobie przecie
Odszukałem na dnie szuflady pożółkłe wyniki transakcji
by przypomnieć sobie jakich jestem posiadaczem akcji
Z telegazety dowiedziałem się o ich cenie,
co zrobiło na mnie ogromne wrażenie
Bo okazało się, że jest tych pieniędzy tyle,
że starczy na samochód i na Antyle.